Ulubiony, domowy misz masz.

23 kwietnia 2016



Nie wiem jak Wy, ale ostatnio zrobiłam sobie parę dni wolnego. Pozwoliłam sobie na dobry sen, zaczęłam ćwiczyć po to, by wzmocnić ciało i uelastycznić skórę, zaczęłam także dbać o siebie w szerszym tego słowa znaczeniu. Mówiąc to chcę dyskretnie powiedzieć, że zaczynam przygotowywać się do lata, bo ostatnio zauważyłam że moje ciało wymaga uwagi. Początki wyglądają obiecująco, bo bardzo szybko pokazały mi się mięśnie wyćwiczone jakiś czas temu, jednak to raczej wina tego, że ciągle jestem w ruchu. Moje ćwiczenia trwają już prawie tydzień, a ja zaczynam być bardzo zadowolona :)) A Wy przygotowujecie się już do lata?:))




Przygotowania do lata przygotowaniami, chciałabym przez nie wskoczyć w krótsze ciuchy, ale nie da się ukryć tego... że z uwagi na obecnie panującą, zmienną aurę, cały czas chodzę w ciepłych rzeczach. Pogoda ostatnio nie zachwyca, więc zawsze mam przy sobie swój ulubiony sweter. Uwielbiam go, bo choć jest dość delikatny i sprawia wrażenie bardzo przewiewnego, to jest jednak bardzo ciepły. A do tego jest naprawdę stylowy!




Przygotowania do lata, to także zachęta do małych zmian. Kto mnie obserwuje ten wie, że od jakiegoś czasu marzę o rozjaśnieniu włosów. Ciężko mi było dostać produkt jakim jest Loreal Sunkiss, bo wcześniej nie mogłam go dorwać w pobliskich drogeriach, a koniec końców okazało się, że jest wycofany. Nie miałam innego wyjścia, jak kupić go na Allegro. Zdecydowałam się na niego, bo jest to jedyny rozjaśniacz do naturalnych włosów który nie zrobi mi krzywdy - mam zdrowe, naturalne i zadbane włosy, więc nie mam czego się obawiać. Oczywiście brałam pod uwagę rozjaśniacz marki Joanna, ale na przestrzeni lat spotkałam się z wieloma negatywnymi opiniami dziewczyn które twierdziły, że Joanna zrobiła ich włosom krzywdę. Widok spalonych przez nią włosów skutecznie mnie odstraszył więc sięgnęłam po droższy żel od Loreal. Wkrótce recenzja!




Jeśli nie widzieliście poprzedniego wpisu, to serdecznie zapraszam! Mam nadzieję, że Wam się spodoba. To zdjęcie pokochałam za siłę, jaka z niego bije. Uwielbiam się na nie patrzeć.




Wracając jednak do początków tego wpisu powiem, że wspomniałam Wam o ćwiczeniach. Muszę Wam powiedzieć jednak, że nie zależy mi na zrzuceniu wagi, więc absolutnie nie zmieniam diety. Pozwalam sobie na drobne przyjemności, jakimi jest pyszny drink czy dobra czekolada, a co najważniejsze owoce! Życie jest za krótkie by ich sobie odmawiać :)) Umiar we wszystkim, ruch i IDEALNE dla mnie 7 godzin snu to podstawa, bez której czuję się nieco zmęczona. Jedyne co potrafi mnie wykończyć, to zbyt wysoki poziom hormonów, nerwy i szybkie tempo życia, które mimo wszystko próbuje zmienić na lepsze, a przy okazji staram się je nieco uspokoić. Z hormonami i nerwami nie wygram, ale wierzę w to, że w końcu uda mi się znaleźć na nie sposób.
Już niedługo na moim blogu oprócz stylizacji pojawią się wpisy o włosach, a także jeden zdecydowanie konkretniejszy wpis o tym, co zamierzam zrobić ze sobą przygotowując się na wspaniały, letni czas. Z góry uprzedzam, że maj może być dla mnie miesiącem w którym czas będę miała wypełniony na maksa, mimo wszystko postaram się zachować jakąś regularność we wpisach. Nie zamierzam Was tutaj zostawiać więc... do następnego wpisu :)
Miłego weekendu!



MÓJ MAŁY REPORTAŻ • TORFY I OKOLICE

17 kwietnia 2016



W tym tygodniu miałam się uzewnętrznić na blogu, ale stwierdziłam, że to bez sensu. Temat który chciałam poruszyć, był tak oczywisty i banalny, że odpuściłam sobie i dałam na wstrzymanie. Wolałam napisać coś fajniejszego. Coś, co jak raz wypłynie z serca, to będzie czekało cały czas na pokazanie. Tym razem tak nie było, a nowa myśl uciekła z mojej głowy tak szybko, jak się w niej pojawiła. A że korzystam z wolnego tygodnia (ha, wolnego, na pewno!), to wrzuciłam na luz, i postanowiłam nie robić różnych rzeczy na siłę. Pozornie mam spokój, ale jak wspomniałam, to tylko pozory. Męczy mnie bezsenność, więc codziennie walczę o spokój i relaks. Postanowiłam też wziąć się za swoje ciało i ćwiczyć, bo to podobno poprawi mi samopoczucie. W to wierzę.
Dzisiaj raczę Was małym reportażem z okolicy jeziora Torfy. Uwielbiam to miejsce za to, jaka bije z niego siła. Za las tętniący życiem. Za ptaki śpiewające w koronach drzew. Jest to moje ulubione miejsce na rodzinne wypady, więc bardzo chętnie się tam wybieram. Zdjęcia które zaraz zobaczycie, są typowo pamiętnikowe, są piękne miejsca, jest przyroda... Ale jest też miłość. Niektóre z tych zdjęć są dość niedosłowne, jak przez mgłę. To zamierzone posunięcie, bowiem piękny, jasny las chciałam ukazać w nieco tajemnicze miejsce, niczym ze snu. Mam nadzieję, że całość Wam się spodoba.



NAJLEPSI PRZYJACIELE



Wiosenne nowości w szafie, i nie tylko!

10 kwietnia 2016




Wpis miał być już parę dni temu, ale jak to zwykle bywa, niespodziewane okoliczności nie pozwoliły mi na jego publikację. Przy okazji powiem, że zamiast zwykłego wpisu miał być vlog z haulem, no ale niestety nie jestem w stanie go zrobić pracując na obecnie używanym laptopie. Nie ten system operacyjny... Dzisiaj chciałabym Wam pokazać nowości zakupowe, które zaczęły się pojawiać mojej szafie (i nie tylko) już w drugiej połowie lutego. Przy okazji powiem, że przygotowałam gify, czyli małą alternatywę dla vloga. Mam nadzieję, ze całość Wam się spodoba!




Na pierwszy ogień pójdą oczywiście spodenki do spania, które są dla mnie absolutnym hitem. Stwierdziłam, że na lato przydadzą się krótsze spodenki z kokardką, w różnych wzorach. Zawsze spałam w długich spodniach od piżamy, tak więc to jest dla mnie kompletna odmiana. Pierwsze kupiłam w New Yorker za 15 zł, a że zostały ostatnie spodenki w tym stylu, to przyszło mi kupić te w rozmiarze L. Czeka mnie małe zwężanie, ale to jest pikuś! Spodenki są wykonane z przewiewnej bawełny i co najważniejsze, są bardzo wygodne!

spodenki New Yorker




Białe spodenki kupiłam w TK Maxx. Zakochałam się w niebieskim, kwiatowym wzorze i w delikatnej koronce. Te spodenki kojarzą mi się bardzo rustykalnie, są wykonane z mięciutkiej, bardzo delikatnej bawełny, a co najlepsze, są milutkie w dotyku. Planuję dokupić do kompletu jakiś delikatny top z koronką, i będzie idealnie!

spodenki Ralph Lauren




Ostatnimi czasy polubiłam się z t-shirtami. Zauważyłam, że całkiem fajnie w nich wyglądam (pomijając te z fantazyjnymi zdobieniami) i postanowiłam powiększyć ich kolekcję. Ten kupiłam w New Yorker, w całkiem fajnej cenie. Wiem jednak, że będę też musiała go bardzo fajnie prać (:P), żeby nie powyciągał mi się po jakimś czasie.

t-shirt New Yorker




Tą sukienkę zobaczycie wkrótce w nowej stylizacji. W zasadzie ta sukienka sama w sobie robi stylizację, a do tego jest naprawdę cudowna! Nigdy nie miałam tak dobrze wykonanej koronkowej sukienki, wierzcie mi, że to prawda! Świadczy o tym świetnie wykonana koronka (grubsza, zwarta) i grubsza podszewka, która jest praktycznie nie do zdarcia. Jestem bardzo zadowolona z tej sukienki, bo to elegancja sama w sobie!

sukienka TUTAJ




Tą koszulę widzieliście już w stylizacji, ale to nie ważne, bowiem też jest nowością. Zamawiając ją nie byłam pewna, czy to będzie dobry zakup, ale w tym wypadku ryzyko się opłaca. Koszula jest wykonana z dobrej jakości materiału, bardzo dobrze się ją prasuje, a na dodatek kolor jest idealny! Bardzo lubię tą koszulę, i jedyną rzeczą jaką planuję w niej zmienić, jest szerokość. Poza tym jest perfekcyjna!

koszula TUTAJ




Bluzkę z paseczkami na dekolcie oraz szary t-shirt już widzieliście w stylizacji. Zarówno bluzka jak i t-shirt są świetnie wykonane i idealnie leżą na ciele. Jestem z nich bardzo zadowolona!

bluzka z paseczkami TUTAJ
szary t-shirt TUTAJ




A teraz pora na kapelusze... Jeszcze parę miesięcy temu miałam czarny kapelusz, ale czasem nawet wysokość na jakiej się położy daną rzecz, nie gwarantuje tego, że coś nie zostanie zniszczone przez malucha ;) Miałam dużego pecha, i niestety Julka zjadła poprzedni model. No dobra, nie zjadła, ale wybrudziła go mocno i pogięła do tego stopnia, że nie dało się go wyprostować. Polubiłam się z kapeluszami i stwierdziłam, że przyda mi się nowy model. Mój nowy, czarny kapelusz jest w 100% lepszy od poprzedniego modelu a różnica w jakości jest kolosalna! Brązowy kapelusz znalazłam w lumpeksie i kupiłam go razem z metką (nowy!) za jedyne 15 zł. Jest tak samo świetnej jakości jak czarny, oba są z wełny i są po prostu perfekcyjne. Brązowy ma jeszcze jedną zaletę - nie widać na nim kociej sierści :D

czarny kapelusz TUTAJ
brązowy kapelusz Urban Outfitters




Beżowe balerinki kupiłam w TK Maxx jako totalną okazję. Zakochałam się w nich, bo są totalnie eleganckie, klasyczne, bardzo kobiece... Poza tym są bardzo dobrze wykonane a jakość jest powalająca. Dla mnie ideał!

balerinki Calvin Klein




Coś innego niż ubrania, buty i akcesoria... Czyli książka! Książkę "Ryby są super" dostałam w prezencie od siostry mojego lubego. Uwielbiam książki kucharskie z Lidla i spodziewałam się genialnego wykonania, cudownie inspirujących zdjęć i masy informacji. Nie zawiodłam się, bo książka jest cudowna, a fotografie robią piorunujące wrażenie. Jeżeli jeszcze macie okazję ją zdobyć, to polecam!




O świecy WW Trilogy pisałam niedawno, i miałam przyjemność palić ją kilka razy. Jest cudowna, a jeśli chcecie poczytać więcej na jej temat, to zapraszam do przeczytania TEGO POSTA. Świeczkę możecie zamówić TUTAJ!




A na koniec słodkie przyjemności, czyli przepyszne czekolady Dairy Milk od Cadbury. Nie jadłam produktów Cadbury od lat i cieszę się, że dzięki mojemu ukochanemu miałam ponowną okazję rozkoszować się ich smakiem. Dairy Milk jest zdecydowanie delikatniejsza od Milki, ma cudowny, aksamitny smak którego nie czułam od dawna. Zostały mi jeszcze dwie czekolady więc będę ją jeść na zasadzie próbowania, bo szkoda mi ją zjeść na raz :D
Jeśli chodzi o kawę Jacobs z Milką, to nie piłam jej od dawna, bo nie mogłam jej nigdzie znaleźć. Na szczęście mam prawie całe opakowanie i mogę sobie pić ją do woli, w moim ulubionym kubeczku w serduszka. Prawda, że jest uroczy? Zdecydowanie!
Na koniec słodkie czekolady do picia, od mojego ukochanego. Muszę Wam powiedzieć, że nigdy nie miałam okazji pić czegoś takiego i jestem bardzo zaskoczona takim smakiem. Są dość słodkie, nie smakują dosłownie jak Magic Stars i Bounty, ale mają zdecydowane nuty tych produktów. Są fajne, niedosłowne, godne polecenia. Jeśli będziecie mieli okazję by się ich napić, polecam!


Z niewymienionych wcześniej nowości są produkty od Yves Rocher pokazane na pierwszym zdjęciu (info o nich w TYM poście) i podkład Bell Hypoallergenic, który jest dla mnie totalnym zaskoczeniem. Pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne. Co będzie dalej?
Zobaczymy!


Latest Instagrams

© Kreuję swoje życie • Lekka strona lifestyle'u młodej mamy. Design by Eve.