Moja wiosna

30 maja 2016



Dzień mamy za nami, długi weekend dobiegł końca. 26 maja spędziłam całkowicie poza domem, totalnie odrywając się od domowych obowiązków. Fajnie jest móc raz nie zmywać, nie zamiatać, nie sprzątać... I tak prawie cały weekend, bo z mamą niedawno miałyśmy na głowach rodzinne spotkanie. A tak poza tym miałam upragniony luzik. Tegoroczny maj był tak bardzo wypełniony planami (hehe. jak cała wiosna.), że całkowicie odleciałam jeśli chodzi o jakiekolwiek dostrzeganie (jak i postrzeganie) otaczającej mnie rzeczywistości. Dam taki przykład – w ubiegłym tygodniu ukończyłam jedno z intensywniejszych zleceń jakie miałam tej wiosny, i wróciłam do domu po kilkudniowej nieobecności. Wiecie jakie było moje zdziwienie, gdy około północy pomyślałam sobie – a może mi się to wszystko śni? To było takie nierealne. Siedziałam sobie, i miałam wrażenie, że umysłem mnie tam nie ma. W zasadzie nigdzie nie ma mnie umysłem. Czułam się tak dziwnie, że nie ogarniałam niczego. Na szczęście, obecnie mamy takie fajne narzędzie którym jest instagram. Dzięki niemu udokumentowałam w zdjęciach całą wiosnę, bo gdyby nie insta, to zastanawiałabym się tylko… co ja robiłam tyle czasu poza pracą? :))





Bez wątpienia, moja wiosna poza pracą i paroma innymi sprawami, była całkiem przyjemna. Obfitowała w miłe rzeczy, spacery z najbliższymi i różne, fajne zajęcia. Tej wiosny próbowałam nowych rzeczy, postanowiłam wrócić do czytania książek i zaczęłam działać z włosami. Tegoroczna wiosna obfitowała również w dużą ilość pracy, dzięki czemu czas był wypełniony w 100%. Dzięki temu nauczyłam się również wielu ciekawych rzeczy, wpadłam w wir szybkiego życia i oderwałam się od zmartwień. Wiecie co? 
Masa pracy jest dobra na zmartwienia. Serio. Nie macie czasu o nich myśleć. Polecam!




To, że człowiek bez pożywienia nie istnieje, jest tak oczywiste jak cukier w składzie Pavlovej. Ale to, że ja bez jedzenia nie istnieję, jest jeszcze bardziej oczywiste :D Uwielbiam jeść słodkości, a jeszcze bardziej kocham je przyrządzać. Mimo małej ilości czasu udało mi się od czasu do czasu coś upiec. Najlepszy był oczywiście tort czekoladowo truskawkowy, który zrobiłam dla mojego najwspanialszego :) Był przepyszny!
Co do czekolad Dairy Milk, są to najlepsze czekolady jakie jadłam w życiu. Bez wątpienia wygrywa wersja z Oreo oraz ta z masą karmelową, ale... w ogólnie rzecz biorąc, w smaku są rewelacyjne. Są bardzo delikatne, rozpływają się w ustach i przypominają mi dzieciństwo. Pamiętacie karmelki od Cardbury? Ja pamiętam. Nic więcej nie muszę mówić!




Moja wiosna była także wypełniona przygotowaniami do lata - głównie jeśli chodzi o ciało, choć nie ukrywajmy, że nie można zapomnieć o duszy. Jeśli w grę wchodziło ciało, to stawiałam na dużą ilość ruchu a gdy nie miałam czasu ćwiczyć, starałam się mieć często napięte mięśnie brzucha. Odniosłam wrażenie, że dzięki temu mięśnie zdecydowanie się wzmocniły, a rozstęp mięśni prostych trochę się zmniejszył. Jeśli chodzi o duszę, to po prostu postawiłam na robienie wszystkiego, co przynosiło mi na myśl wakacje - dobrego jedzenia, oglądania nieba o zachodzie słońca... To pomagało! Dzięki temu przeszłam wiosnę optymistycznie :)




Jeśli powiem, że tej wiosny stawiałam na rodzinę, to chyba będzie bezczelność :D Na rodzinę stawiam cały czas, rodzina jest dla mnie największą motywacją. Moja rodzina jest dla mnie największym cudem ♥ Kocham ich strasznie mocno! Ale faktem jest to, że jeszcze bardziej ich doceniam. Są dla mnie WSZYSTKIM.




A tu już takie małe podsumowanie... Przyjemne, nostalgiczne, zmierzające w stronę lata. Róż, przygaszone kolory... Delikatność. Kiedyś czytałam, że ktoś kto otacza się różem, jest bardzo uczuciową osobą, delikatną, spokojną... Tej wiosny zauważyłam to szczególnie :D Otaczałam się bardzo dużą ilością różu, co szalenie mnie koiło. Róż jest jednym z kolorów, który działa na mnie naprawdę uspokajająco i relaksująco. Dzięki tej barwie moja wiosna była relaksująca, nawet jeśli było dużo pracy i trochę nerwów. Balans został zachowany.




Owocowy zawrót głowy ❧ Nie mam na nic czasu!

22 maja 2016



Cześć kochani! Mam nadzieję, że już nie śpicie? Myślę, że godzina 12 to już czas na to, by nadrobić zaległości :))
Ale do rzeczy! Nie zdziwię się kochani jak powiecie mi, że dobrze znacie ten stan, gdy nie macie na nic czasu. Naprawdę mnie to nie zdziwi. Nie chodzi nawet o to, że to taki czas... Bo czas to rzecz względna, i tak naprawdę wszystko zależy od nas. Od tego, czy chcemy go mieć.
A ja na ten moment jestem naprawdę bardzo niezdecydowana!


bluzka TUTAJ   /   spodnie @   /   plecak TUTAJ   /   czapka NIKE, Tk Maxx   /   buty Bonprix




Mój planner jest zapełniony po brzegi. Mam miesiąc rozplanowany do przodu. Wszystkie opcje biorę pod uwagę.
Mam też bardzo częste zmiany planów, czasem działam w pośpiechu, czasem po prostu przyspieszam tempo.
Gdy jestem po dwóch tygodniach wypełnionych zajęciami, wpadam w dziwny, nerwowy stan.
Stan w którym na dźwięk dzwoniącego telefonu dostaję szału.
Nie inaczej jest z sms-ami. Dźwięk powiadomień sprawia, że po całym moim ciele przechodzą nieprzyjemne ciarki.
Marzę wtedy o tym, by na tydzień wyrwać się gdzieś, wyłączyć telefon, i pobyczyć się. Czasem to nie jest możliwe, a czasem tak.


Ostatnio mogłam się wyrwać. Może nie daleko, bo byłam w domu, ale bardziej chodzi o to, że oderwałam się od tych wszystkich, absorbujących, i nieprzyjemnych rzeczy. Miałam bardzo miły, wolny tydzień, który wykorzystałam na wyspanie i uspokojenie się. Nie mogę powiedzieć, że naładowałam baterie bo ciężko mówić o tym, gdy ma się w towarzystwie małego, nadpobudliwego człowieka, ale zdecydowanie odpoczęłam psychicznie. A dla mnie odpoczynek psychiczny to coś więcej, niż odpoczynek fizyczny... Bo fizycznie nie odpocznę, jeśli głowa będzie wyczerpana :)) Po tak fajnym tygodniu załatwianie 1000 spraw nie jest dla mnie niczym nieprzyjemnym, a ja sama nie wściekam się z automatu.


Ale do rzeczy. Dlaczego powiedziałam, że jestem obecnie bardzo niezdecydowana? 
Dlatego, że zbliżam się do takiego momentu w którym MOGĘ, ale wiem, że zaraz zacznę odczuwać niemoc i frustrację. Wiem, że jeszcze chcę i muszę podziałać na najwyższych obrotach, ale zdaję sobie sprawę z tego, że niedługo będę miała ochotę walnąć się do wyra i spać całą noc. Streszczając - jeszcze jeden intensywny tydzień, a się wścieknę. Oczywiście to jest przejściowe, jakże inaczej. Ważną rzeczą jest znalezienie dla siebie czasu. Jestem introwertyczką, więc czas spędzony w samotności jest dla mnie najwyższą formą relaksu :D Żeby nie było - bardzo lubię spędzać czas z innymi ludźmi ale uwaga -  z tymi najbliższymi, z tymi których znam i do których żywię pozytywne uczucia. Przy nich umiem odpocząć, i tego się trzymam.


Najlepsza rada na ten stan? Znaleźć BALANS i znaleźć pozytywne strony obecnej sytuacji.
Pozytywną stroną natłoku zajęć jest to, że po prostu mam coś do roboty.
Nie nudzę się.
Rozwijam się, robiąc coś nowego.
A co najważniejsze - nie mam czasu myśleć o zmartwieniach!
A znaleźć balans jest bardzo łatwo :))

A Wy jak radzicie sobie z natłokiem spraw?


Miłej niedzieli :)) Życzę Wam solidnego odpoczynku przed kolejnym, intensywnym tygodniem.
Ściskam!
Marta



Haul przedwakacyjny • uroda

19 maja 2016



Dziś przychodzę do Was z obiecanym wpisem, dotyczącym nowości kosmetycznych na lato. Tym razem postanowiłam zaszaleć przy okazji promocji w Rossmannie i uzupełnić braki w kosmetyczce o produkty, które bardzo mi się przydadzą, i których chętnie będę używać, a także o to, co chciałam mieć już dawno.



•••usta•••




O matowej pomadce Rouge Edition Velvet od Bourjois marzyłam od dawna. Ogromnie podobał mi się efekt jaki ta pomadka zostawiała na ustach, więc koniecznie musiałam ją mieć. Planowałam zakup najjaśniejszego koloru, nie wiem czy kojarzycie - taki pastelowy róż określany jako "lepszy" kolor warg... Nazwy już nie pamiętam, ale byłam bardzo zawiedziona gdy okazało się, że jest to kolor w dość chłodnej tonacji. Nie przejęłam się tym jednak za bardzo i kupiłam pomadkę w kolorze 09 Happy Nude Year. Nawet nie wiecie, jak bardzo byłam zaskoczona, gdy okazało się, że na moich ustach ta pomadka zmienia odcień. To nie był pastelowy, ciepły kolor, jaki widzicie na opakowaniu. Na moich ustach to owszem ciepły, ale mocny i szalony róż. Dlaczego tak jest, nie wiem. Może po prostu jestem kosmitką? :D

pomadka Bourjois




Pamiętacie czas, w którym miałyście pierwszy raz styczność z kosmetykami? Niesamowitą ekscytację, bo tylko duże dziewczyny się malują. Nawet nie wiecie, jak bardzo byłam podekscytowana, gdy w wieku 12 lat kupiłam jedną z tych komicznych gazetek dla nastolatek, do których zawsze dołączano prezenty w postaci kosmetyków. I tam był mój pierwszy, transparentny błyszczyk. Moje ego urosło o 200%!
Taką samą ekscytację czułam, gdy weszłam do sklepu Golden Rose i zobaczyłam ten błyszczyk. Zatęskniłam za dużymi, błyszczącymi ustami, uroczym zapachem i co najważniejsze, poczułam się tak, jakby to był mój pierwszy błyszczyk w życiu :D

błyszczyk Golden Rose


•••oczy•••




Cienie do oczu w kredce zobaczyłam na blogu Olgi, i zakochałam się w nich od pierwszego wejrzenia. Bez wahania kupiłam je na promocji -49% w Rossmannie i nie żałuję, bo są idealne! To nie jest tania tandeta która spłynie Wam po godzinie. To produkt idealny, i co najważniejsze bardzo, ale to bardzo trwały. Tydzień temu zasnęłam z makijażem zrobionym o 9 rano. Po przebudzeniu zauważyłam, że intensywność cienia delikatnie zmalała, ale skubany trzymał się mocno. Perfekcja!

kredki ASTOR




Eyeliner w żelu od Rimmela kupiłam, bo wcześniej zaliczyłam wpadkę z taniochą od Lovely. Kupiłam tani eyeliner który kiedyś trzymał się cały dzień, a teraz... wykruszył się po godzinie. Wkurzyłam się na maxa, i wróciłam do Rossmanna po coś, za co zapłacę więcej i wymagam, że będzie się trzymać bez problemu. Ten eyeliner jest w dechę!

eyeliner w żelu Rimmel




Produkt 2w1 do makijażu brwi, znalazłam w TK Maxx, podczas oglądania lakierów do paznokci. Wpadł mi w oko i całe szczęście, bo dokładnie czegoś takiego szukałam. Efekt możecie zobaczyć TUTAJ.

kredka i żel do brwii 2w1 REVLON



Ostatnim produktem do makijażu oka, jest biały cień marki INGLOT. Dobrze się trzyma na powiece, nie osypuje się, jest trwały. Polecam.

cień do powiek INGLOT



•••cera•••




Nie byłabym sobą gdybym nie kupiła czegoś na zapas. Kończy mi się podkład Maybelline Affinitone, a do tego walczę z hypoalergicznym fluidem marki Bell który zaczął podkreślać mi skórki. O Healthy MIX od Bourjois czytałam same superlatywy, więc stwierdziłam, że zdecydowanie warto w niego zainwestować. To drogi podkład, ale po paru użyciach z zadowoleniem stwierdzam, że obok Pharmaceris, jest to jeden z tych najlepszych, najfajniej działających na skórę. Dla mnie to nawilżający ideał.

podkład Bourjois




Krem nawilżający Kolastyna ENERGY Touch, to mój łup za 4,70 PLN. To była cena na do widzenia, więc szkoda było nie skorzystać!

krem KOLASTYNA


•••ciało•••




Masło do ciała marki Soap & Glory dostałam w prezencie od Laury. Jest to jeden z produktów, którego zapachu nie umiem określić, ale jest tak przyjemny, że jego używanie jest prawdziwą przyjemnością. Na dodatek nawilża i ma konkretniejszą konsystencję, dzięki której nie rozlewa się i nie wymaga intensywniejszego wsmarowywania. 

masło do ciała Soap & Glory




Serduszka do kąpieli z Sephory, których nie muszę nikomu przedstawiać. Pachną obłędnie.


•••włosy•••




Błyskawiczna terapia dla włosów od L'oreal to całkowity strzał w dziesiątkę. Rozjaśniając włosy nie mogłam się nie spodziewać przesuszenia, więc zainwestowałam w fajne produkty, które jednocześnie nie zagracą mi łazienki. Ta maseczka do włosów jest genialna, pachnie pięknie, a włosy są po niej cudownie nawilżone i gładkie. Polecam wszystkim!

maska do włosów Elseve L'oreal



Na dzisiaj koniec nowości. Mam nadzieję, że te produkty się Wam podobają i co najważniejsze, że posiadacie któreś z nich! Jak je oceniacie?
Serdeczności! 

Haul przedwakacyjny • moda

12 maja 2016



Kurczę blade! Gdybym miała wszystko umieścić w jednym wpisie, byłoby tego stanowczo za dużo. Od razu powiem Wam, że tym razem haul publikuję w dwóch notkach podzielonych na część ubraniową i kosmetyczną. Dlaczego? Bo w minionym miesiącu dałam niezłego czadu korzystając z okazji, oraz promocji w Rossmannie. Poza skromniejszą częścią ubraniową jest tego multum, więc siłą rzeczy wolę to rozdzielić :)) Nie przedłużając już...
Zaczynajmy!:)




Ksiażkę pt. "Love Style Life" kupiłam podczas nocnej obniżki cen w internetowej księgarni Matras. Przyznam szczerze, że do zakupu zachęciła mnie przede wszystkim cudowna okładka, a dopiero potem bardzo pozytywnie oceniana treść. Treść jest faktycznie fajna, bo jest napisana z sensem, a styl pisania jest, lekki, bardzo zrozumiały. Prawdę mówiąc, podczas czytania miałam wrażenie jakby siedziała obok mnie kobieta opowiadająca tak ciekawie, że zapominam o całym świecie. Kobieta, z którą rozmawiam jak koleżanka. 
Muszę Wam wyznać, że nie miałam zielonego pojęcia o tym, że autorka jest blogerką. Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona, ale niespecjalnie mnie to zdziwiło... Wiecie dlaczego?
Bo wszystkie blogerki które spotykam, rozmawiają w tak fajny, lekki sposób :)) Powinnam była się domyślić!


Love Style Life, Garance Dore / MATRAS




Pamiętacie strój, który pokazywałam w TYM wpisie? Jest to mój pierwszy, jednoczęściowy strój od tak wielu lat. Dzięki ażurowej części jest dość nietypowy i oryginalny, dzięki czemu bardzo zwraca uwagę. Na początku bałam się tego, jak będę wyglądać, ale wyszło naprawdę fajnie! Jeśli boicie się, że wyjdziecie z wody, i każdy zobaczy sutki sterczące z zimna, to zamówcie ten kostium, bo ma wszyte miseczki. Dzięki temu nie tylko unikniecie tego, czego nie lubicie, ale i dzięki miseczkom piersi będą wyglądać super!


strój TUTAJ




W mojej szafie neutralne ubrania zdecydowanie wiodą prym. Ta bluzka totalnie odstaje od reszty, i na dodatek jest absolutnie wystrzałowa! Razem z mamą i Damianem nie mogliśmy się jej oprzeć, bo jest naprawdę kapitalna i totalnie się wyróżnia ;) Przyznam tylko, że trochę bałam się materiału bo metka informuje o poliestrze i elastanie, ale strach minął gdy tylko jej dotknęłam. Jest lekka, przewiewna, i moim zdaniem ta tkanina nie przyklei się do skóry gdy tylko zrobi się cieplej. Poza tym materiał nie ślizga się - a tak nie zachowuje się sam poliester. Na pewno jest tam bawełna!


bluzka TUTAJ


 

Czapkę widzieliście już na instagramie, ale skoro to nowość, to napiszę o niej i tutaj.
Wiecie co, od czasu do czasu zdarza mi się poczuć jakiś impuls. Jeśli poczuję go na zakupach i pomyślę o jakiejś konkretnej części ubioru, to w mig udaję się do działu w którym mogę znaleźć to, co wpadło mi do głowy. Tak też było tym razem, bo od jakiegoś czasu szukałam jakiegoś czadowego nakrycia głowy. Lubię kapelusze, ale zawsze marzyłam o posiadaniu czapki bejsbolówki. Polowałam na nią 1,5 roku i jest! Ma fajny kolor, jest mocna, wygodna, no i ma wyszytą literkę M :)) Idealna dla mnie!


czapka / NIKE, Tk Maxx




Bluzeczkę w kolorze musztardowym znalazłam w sh, a dokładniej w Szmizjerce. Wiecie, to taki lumpeks, który ma swoje siedziby w różnych lokalizacjach w Warszawie. No i Szmizjerka ma taki dział jak selekcja, czyli półkę z najlepszymi ciuchami. Oczywiście najlepsze ciuchy mają poprzypinane zabezpieczenia przed kradzieżą, bardzo ładnie wyglądają, ale mają również ładną cenę za kg :))) (mówię to z przekąsem!)
Tak więc, znalazłam tam wspomnianą wcześniej przepiękną bluzeczkę, oczywiście z metką. Mega łupem była też poniższa spódniczka, i choć rzeczy są śliczne, stan jest idealny, to zapłaciłam za nie 30 zł, co jak na lumpeks jest rozbojem w biały dzień :D
Ale przynajmniej te rzeczy świetnie leżą (spódniczka jest pokazana na pierwszym zdjęciu w tym wpisie)!


bluzka Marks & Spencer / SH
spódnica bezmarkowa / SH




Zarowy sweterek z poprzedniego posta również kupiłam w lumpeksie, ale lumpeks jest daleko za Warszawą a ceny są super :) Wygrzebany z kosza za 1 PLN!


sweterek ZARA / SH




Pod czarną pięknością czai się cudowna spódniczka, której niestety nie mogę na siebie wcisnąć. Zamówiłam ją z nadzieją, że będę z zadowoleniem hasać po plaży, a tu klops! Niestety problem polega na tym, że doszedł mi jakiś super mały egzemplarz, bo wymiary na stronie odpowiadały mi całkowicie, a spódnica okazała się niestety za wąska. Bardzo żałuję, bo jest wykonana ze świetnego jakościowo dżinsu, jest mocna i pięknie wygląda na ciele... a widzę to niestety nie po sobie, a po dziewczynach które również ją mają :) 


dżinsowa spódniczka TUTAJ




I na koniec perełka czyli... czarny plecak z eko skóry. W mojej szafie mam tylko torebki, więc siłą rzeczy brakowało mi czegoś co nie sprawi, że będę przechylona w jedną stronę. Wiecie jak to jest, gdy dźwigacie ciężką torbę, a wózek jest tak obładowany, że nic więcej się nie zmieści... Zwłaszcza, gdy w grę wchodzą wycieczki w terenie! Zanim znalazłam plecak idealny, to sto razy zdarzyło mi się przeczytać, że noszenie plecaka nie przystoi kobiecie :P Bardzo nie lubię takiego generalizowania, i sama staram się go unikać ze swojej strony. Przecież nikt nie zatrzymuje przypadkowo spotkanej na ulicy kobiety, i nie mówi jej, że nie powinna nosić plecaka bo wygląda jak facet :P Poza tym kobieta z plecakiem również może wyglądać świetnie! W tym egzemplarzu najbardziej podoba mi się jego faktura stylizowana na skórę. Dzięki temu oraz barwie, ma w sobie elegancję a ćwieki tylko dodają charakteru :))


plecak TUTAJ


Podsumowując... Ostatnio udało mi się pozbyć z szafy tego, czego nosić nie będę, a i dzięki temu mogłam ją uzupełnić rzeczami, które będą służyć mi dłużej. Poza tym moje nowości są tak uniwersalne, że bez problemu mogę stworzyć naprawdę fajne stylizacje z tym, co mam w szafie. To chyba wystarczy! Na dzisiaj koniec gadania o ciuchach, bo muszę oszczędzać energię na przygotowanie części urodowej :)) W następnym haulowym wpisie pokażę Wam moje łupy z promocji w Rossmannie, i nie tylko!  Już nie mogę się doczekać, bo są to absolutne hiciory. Do zobaczyska!


Pastele

9 maja 2016



Moja majówka znacząco się przedłużyła. Miałam inne plany ale nie narzekam, bo dłuższy czas wolnego bardzo dobrze wpłynął na moje samopoczucie. Zniknęła frustracja oraz poczucie typu "Wszyscy czegoś ode mnie chcą...", sprawiło, że jestem psychicznie jestem oczyszczona. A co najważniejsze, jestem gotowa na nowy tydzień pełen zajęć!
Lubię ten stan.
Stan, w którym nie denerwuje mnie dzwoniący non stop telefon. Stan, w którym frustracji nie wywołują we mnie przypadkowi ludzie. Stan, w którym nie denerwuję się aż tak bardzo wieloma rzeczami. Stan, w którym na na myśl o niektórych sprawach, chodzę podekscytowana zupełnie tak, jakbym fruwała ponad ziemią.
Taki właśnie jest mój poniedziałkowy ranek. Jaki będzie cały dzień - nie wiem, ale życzę sobie i Wam, aby upłynął w cudownej atmosferze :) Ściskam!


sweterek ZARA   /   spodnie i naszyjnik bezmarkowe   /   zegarek DW   /   torebka Bonprix   /   balerinki Franco Sarto


Ekspresowe przygotowania do powitania lata!

5 maja 2016



Macie czasem tak, że przegapicie pewien moment w którym powinnyście się za coś wziąć? Albo taki, którego nic nie zapowiadało. Taki moment, który jest świetnym pretekstem do wzięcia się za siebie. A na to nigdy nie jest za późno!
Nie wiem jak Wy, ale przez ostatnie miesiące nie miałam odpowiedniego bodźca, by zrobić z sobą coś konkretnego. Do czasu... Bo czasem dzieje się coś, co motywuje nas do tego, by dać czadu, spiąć się i zrobić coś dobrego dla ciała i umysłu. Chociaż od zawsze dbałam o siebie w kwestii odpowiedniej ilości ruchu i zbilansowanej diety, to od dawna nie zrobiłam czegoś, co by mi pozwalało fajny efekt utrzymać. Mogłabym powiedzieć, że właśnie to, o czym chcę Wam dziś opowiedzieć, dopełnia całość.
Tym są właśnie ćwiczenia oraz 100% ujędrnianie skóry. Jesteście ciekawe?:) Przewińcie dalej!


kostium TUTAJ


Jedne kobiety chcą dobrze wyglądać na plaży, inne chcą być prawdziwymi laskami, a jeszcze inne... chcą wyglądać po prostu zdrowo. Kojarzycie dzień sprzed kilku tygodni, w którym temperatura skoczyła powyżej 20 stopni? Właśnie tego dnia ochoczo założyłam krótkie spodenki, i bardzo się zdziwiłam, gdy zobaczyłam jak marszczy mi się skóra na udach. Przerażenie w moich oczach to jedno, zdziwienie to drugie... Przecież bardzo o siebie dbam, dobrze się odżywiam, dużo się ruszam, a w mojej diecie normą są ostre przyprawy... Jakim więc cudem pojawił się u mnie celulit? No jakim?! Tego za cholerę nie odgadnę... Ale mam jeszcze trochę czasu, by się go pozbyć. 
Wiecie co? Po prostu poczułam się niezdrowo i za wszelką cenę chciałam to zmienić.
Z marszu zaczęłam robić to, co powinnam zrobić wcześniej... Przede wszystkim zaczęłam ćwiczyć, a po pierwszym treningu pomyślałam nad tym, co powinnam zrobić dalej. Znam cudowne właściwości kawy, cynamonu i olejków, więc stwierdziłam, że warto spróbować bodywrappingu. Moje ciało nie potrzebuje gruntownej przemiany i zrzucenia paru kilogramów, tylko wzmocnienia i wypielęgnowania, więc postanowiłam się skupić właśnie na tym.


.


Aby móc osiągnąć odpowiedni efekt, nie mogłam zapomnieć o złuszczaniu naskórka. Postawiłam na peeling, oczywiście ten najprostszy, do przygotowania w domu... czyli mak z miodem.




Peelingi i bodywrapping zdecydowanie robią swoje. Skóra po złuszczaniu świetnie przyjmuje aktywne składniki z kawy i cynamonu, a olejek bardzo dobrze ją natłuszcza, i nawilża. Jestem pod ogromnym wrażeniem efektu, jaki otrzymuję po tak przyjemnym zabiegu. Masą kawowo cynamonową smaruję brzuch, biodra oraz uda, a potem owijam się folią spożywczą. Potem chowam się pod kocem na czas od 30 minut do godziny, i leżę :)) Polecam

Pierwsze efekty moich działań zauważyłam dość szybko, bo po upływie 1,5 tygodnia. Byłam w szoku, że pojawiły się w tak ekspresowym tempie ale uznałam, że w sumie nie powinnam była się dziwić bo w tym wszystkim chodzi o najzwyczajniejsze wzmocnienie i ujędrnienie tego, co już jest w jakiś sposób wytrenowane. Dzięki ćwiczeniom skóra zaczęła mi się napinać, i w końcu zobaczyłam dokładnie mięśnie na swoim brzuchu - pomimo ich rozstępu! Poczułam się mocniejsza, silniejsza, i bogatsza w energię. Pojawił się wigor nie widziany od miesięcy i szeroki uśmiech... Dziwicie się? Nie ma co!



Czy robię coś jeszcze dla ciała i duszy? No jasne!
Już od dawna pragnę eksperymentów z włosami, a dokładniej rozjaśniania. Dawno nic z nimi nie robiłam, a że marzę o jaśniejszych włosach, to postanowiłam, że przetestuję żel rozjaśniający. O efektach napiszę, jak zużyję cała tubkę ale powiem Wam, że jego działanie całkiem mi się podoba :)) A Wy jak przygotowujecie się do lata?:) Macie swoje sposoby? Zaczynacie działać dużo wcześniej, czy dzieje się to na tzw. ostatnią chwilę?:)
Ściskam!


Latest Instagrams

© Kreuję swoje życie • Lekka strona lifestyle'u młodej mamy. Design by Eve.