W złocie

30 października 2016 plac Defilad, Warszawa, Polska


Dzisiaj tylko stylizacja ze zdjęciami sprzed kilku tygodni. Oszczędzam wenę na następne wpisy i vlog. Nad jednym wciąż pracuję, bo walczę z przegrzewającym się laptopem. Tak więc zostawiam same zdjęcia bez przemyśleń. Ściskam!

płaszcz Shein
koszula Gina Tricot
spodnie Romwe
okulary i torebka Gamiss
szal bezmarkowy
buty Mc Arthur


Jak zrobić ciasto marchewkowo kakaowe?

27 października 2016


Dynie na wierzchu ciasta są mylące, co nie? Szczerze Wam powiem, że po ubiegłorocznej, słodkiej zupie dyniowej zraziłam się totalnie. Dynia podoba mi się jedynie z wyglądu, ale smaku jakoś nie mogę przeżyć. Jest taki... Dziwny. Marchewka to coś zupełnie innego, więc postanowiłam połączyć smak marchewki i urok dyni. Ciasto jest idealne na Hallowen i nie tylko. Przecież dynia to typowo jesienne warzywo a marchewka naprawdę dobrze współgra z przyprawami korzennymi. A czy wśród Was jest osoba, która nie lubi ciasta marchewkowego? Wątpię, choć pewnie ktoś się znajdzie. W ubiegłym roku na blogu pojawił się przepis na ciasto stricte marchewkowe. W tym roku postawiłam na jego kakaową wersję, bo chciałam spróbować połączenia marchewki z kakao. Zeszłoroczny przepis jedynie przekształciłam, ponieważ użyłam 2 razy mniejszej formy.


Składniki
• 2 jajka
• 6 łyżek cukru
• 100g masła
• łyżeczka proszku do pieczenia
• szklanka mąki
• 2-3 łyżki kakao
• przyprawa do piernika
• 2 starte marchewki
• garść rodzynek
• kilka łyżek pokruszonych orzechów
• serek kremowy President
• biała czekolada

Do dekoracji
• pokruszone orzechy laskowe lub włoskie
• pokruszony (spieczony) wierzch ciasta (z orzechami ma udawać ziemię)
• mini dynie z masy marshmallow (mini pianki marshmallow, barwnik pomarańczowy lub żółty i czerwony, kakao, kilka kropel wody, cukier puder)

Dwa jajka wybić do dużej miski i ubić z cukrem na puszystą masę. Masło rozpuścić w rondelku i dodać do ubitych jaj. Wymieszać do uzyskania jednolitej konsystencji.
Suche składniki wymieszać ze sobą (mąkę, kakao, przyprawę do piernika i proszek do pieczenia) i dodać do masy z jaj i masła. Wymieszać, nie bać się dość gęstej konsystencji. Do ciasta dodać starte marchewki, rodzynki, pokruszone orzechy. Wymieszać. Całość przelać do formy posmarowanej masłem i piec w 180 stopniach do suchego patyczka. Wiadomo, że ciasto marchewkowe będzie po prostu wilgotne, ale chodzi o to, że patyczek może być lepki od naturalnej wilgoci, a nie wysmarowany surowym ciastem.
Upieczone ciasto wystudzić a po wystudzeniu odkroić spieczony wierzch i przekroić resztę ciasta wzdłuż na pół. Blaty wstawić do lodówki. Spieczony wierzch ciasta zmielić w mikserze na proszek. Orzechy posiekać dość drobno i dodać do sproszkowanego ciasta, wymieszać.
Białą czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej (w miseczce nad garnkiem z gotującą się wodą). Do płynnej białej czekolady po łyżce dodawać serek kremowy i mieszać, a gdy masa będzie jednolita, schłodzić w lodówce.

Blaty przełożyć serkiem z dodatkiem białej czekolady. Pomiędzy dwa blaty można również dodać dżem lub owoce z konfitury. Ciasto wysmarować z wierzchu serkiem tak, aby nie było widać blatów. Górę ozdobić ziemią z ciasta i orzechów. Schłodzić.
Przed podaniem przygotować mini dynie. Ja robiąc je wcześniej i wsadzając do lodówki popełniłam błąd, bo osiadła mi na nich wilgoć. Nie popełnijcie tego błędu! 
Trzy łyżki mini pianek marshmallow rozpuścić w kąpieli wodnej z kilkoma kroplami wody. Masę podzielić w proporcji 2:1. Do większej ilości dodać barwnik pomarańczowy a do mniejszej kakao. Masy zagęścić cukrem pudrem i wyrabiać do momentu, aż będzie elastyczna. Dosypywać sobie cukier puder do chwili aż masa nie będzie nam się lepić do dłoni. Z masy koloru pomarańczowego ulepić trzy kuleczki różnej wielkości i z pomocą patyczka lub nożyka formować dynie. Na czubku dyń zrobić zagłębienie by dynie wyglądały realistycznie. Z masy kakaowej zrobić pnącza i małe listki. Wierzch ciasta udekorować mini dyniami z masy marshmallow. Smacznego!


Pierwsza jesienna stylizacja

22 października 2016 Warszawa, Polska


Juhu, nareszcie rozpoczynam cykl jesienny! W ubiegłym roku lato na blogu kończyło się tak samo, jak w tym, bo w październiku, ale o wiele wcześniej. W tym nie mogłam wystartować z jesienią ot, tak, bo bardzo lubię kończyć to, co zaczęłam. Pominę oczywiście to, że na moim kanale na youtube wkrótce pojawi się wakacyjny film (:D), bo na blogu zawita już wszystko, co odpowiada obecnej porze roku. Szczerze Wam powiem, że jakby nie patrzeć, to bardzo się cieszę, że z jesienią startuję dopiero teraz, bo co za dużo, to nie zdrowo. A lato jest taką porą roku, którą zdecydowanie warto przedawkować.

Dzisiejsze zdjęcia powstały około 3 tygodnie temu w przepięknej scenerii Parku Saskiego w Warszawie. Tak naprawdę, to po raz pierwszy miałam okazję zobaczyć, na co stać mój obiektyw i jak przepięknie potrafi potraktować tło. Jestem zachwycona efektem bokeh i grą światła :) Wiem, wiem, jestem opóźniona, bo ludzie zachwycali się tym przede mną :P Ale jestem zdania, że miłe rzeczy nigdy nie przychodzą łatwo. Zawsze jest jakaś trudność w zdobyciu ich, ale (!) nieporównywalna z radością, gdy ma się je w garści.
Oj tak, dla mnie to takie typowe, bo zawsze muszę starać się do przesady i spocić, żeby zdobyć coś, na czym mi zależy. W wielu przypadkach decyzję odkładam na później, bo zawsze się znajdzie jakaś ważniejsza rzecz do zrobienia czy kupienia. Nie przychodzi mi to łatwo, więc szanuję to jeszcze bardziej i dbam ze zdwojoną mocą. To chyba dobrze?
Zdjęcia, które możecie obejrzeć w dzisiejszym poście, to dzieło Ani z www.aniamaluje.com. Stałka robi robotę, przepięknie łapie kolory, ale to, czy zdjęcia będą dobre, zależy od fotografa. To chyba komplement, co?:)

płaszcz TUTAJ 
koszula Gina Tricot
spodnie TUTAJ
torebka TUTAJ
buty Calvin Klein
biżuteria bezmarkowa
kapelusz bezmarkowy

Lato w pigułce

19 października 2016 Worthing, Wielka Brytania


Niedługo listopad, a ja jestem wciąż myślami w sierpniu. Obecna pogoda nie rozpieszcza, śmiem nawet powiedzieć, że jest po prostu beznadziejna i dołuje mnie niesamowicie. No dobra, może nie dołuje, ale wysysa ze mnie siły. Jestem istotą ciepłolubną, której najlepiej jest, gdy temperatura oscyluje w granicach 20-25 stopni. Oczywiście nie mogę powiedzieć, że nie jest mi potrzebny zimowy reset, ale zdecydowanie lepiej się czuję, gdy słoneczko przygrzewa, a z góry atakuje mnie zieleń i błękit. Wtedy żyję!
Polska jesień jest fajna tylko wtedy, gdy jest złota i ciepła. W sumie to przesadzam. Podoba mi się listopadowa aura, ciemność za dnia, mgła i czerwone liście. Nie jestem wtedy w zadumie (w sumie nie wiem, czemu to tak ludzi nastraja), podoba mi się półmrok i choć mam ochotę zapaść w sen jesienny, to lubię ruszyć tyłek i pospacerować w taką pogodę. Gdzieniegdzie wyskakują mi przed oczyma latarenki jak filip z konopi. Jest super.
Ale nie wtedy, gdy wracasz 14 września i po kilku dniach niebo gnije na długo. I to się ciągnie cały czas z maleńkimi przerwami. 

A mamy
dopiero
październik
!!!

Moje akumulatorki totalnie się rozładowały i nawet nie mam ochoty wstawać rano. Przywykłam już do takiej aury, pogodziłam się z jesienią, którą w tym roku kiepsko znoszę i liczę na to, że w końcu się rozpogodzi. W nadziei wracam do letnich zdjęć i czekam na następne lato z ogromną dawką optymizmu. Stawiam na pozytywne myślenie, które zawsze wraca w większej ilości. Ściskam Was i zapraszam na dawkę niepublikowanych (niektóre w sumie już widzieliście) zdjęć, które obrazują moje lato nie tylko w Anglii ale i w Polsce. Krótkie opisy pod zdjęciami... Powodzenia w dotrwaniu do końca ;D


Czy to nie est piękne? :)


Cała czerwona od słońca... Ale do wody na chwilę wejść musiałam!


Te krzewy były przepiękne. Kojarzyły mi się bardziej z południem Europy niż z Anglią. Ale w sumie na wyspie wszystko jest możliwe ;D


Moje ulubione zdjęcie :)


Zachody słońca, lazur wody, drzewka ciepłolubne i słońce, zaskoczyły mnie niesamowicie :)


Kurczę, szkoda mi było tych krabów podczas odpływu :P Mewy atakowały jak w szale!


Co mogę powiedzieć? :) Przepięknie! Tak mogę podsumować tą serię zdjęć.


Cudownie.


Znajdź księżyc na zdjęciu powyżej :D


Ech te kobiety!

 
To było zdecydowanie najpiękniejsze lato do tej pory. Inne, różnorodne, zaskakujące, dające kopa do działania.

Ale moje lato to nie tylko Anglia. To też Polska i jej piękne strony.


Przecudowna, zachwycająca mocą barw, Polska wieś.


To radość na buziach :)


To zadowolenie, miłość :)


Zboże, drzewa, chmury. Zieleń i błękit.


To zachody słońca z Warszawą w tle i nie tylko.


To pyszne jedzenie. Makaron z groszkiem cukrowym, kurczakiem, kiełkami fasoli mun, sosem sojowym, chilli i wieloma innymi składnikami.
Domowe sushi pochłaniane w ogromnych ilościach.


To obłoki srebrzyste zwiastujące letnią noc.


To przecudne pola rzepaku.


I połówkowe zaćmienie księżyca.
Takie było moje lato, przepiękne.
Jeszcze raz ściskam. Do następnego wpisu, hej!

Latest Instagrams

© Kreuję swoje życie • Lekka strona lifestyle'u młodej mamy. Design by Eve.